Krzysztof Solecki to alpinista amator, zdobywca najwyższego szczytu Ameryki Północnej. Przyjechał do Centrum Kultury i Promocji w Kocmyrzowie-Luborzycy opowiedzieć o swojej wyprawie na Górę Denali. Po części oficjalnej publiczność mogła zadawać pytania, a później odbył się poczęstunek.
Wprowadzenie i dwa rozdania
10 lipca o godzinie 18:30 mieliśmy zaszczyt gościć Krzysztofa Soleckiego. Mimo upalnej pogody, sala tłumnie wypełniła się publicznością. Wszyscy ochoczo przyszli wysłuchać alpinisty. Pan Krzysztof wytłumaczył, że tytułowe dwa rozdania to próby, jakie podjął, chcąc zdobyć szczyt.
Pierwsze rozdanie
Pierwsza próba miała miejsce w ubiegłym roku. Wtedy to po raz pierwszy pan Solecki, wraz z ekipą, wyruszył do miasta Anchorage. Znajduje się ono w stanie Alaska w Stanach Zjednoczonych. Jak podaje pan Krzysztof – zorganizowanie wyprawy zajmuje bardzo dużo czasu. Codzienne treningi, bieganie, zorganizowanie pozwolenia na wejście, wyposażenie w odpowiedni sprzęt, w tym gaz i jedzenie. Następnie razem z ekipą odbyli kurs bezpieczeństwa. Na miejscu Rengersi- strażnicy górscy przedstawiła im specyfikę Góry, trasę, położenia obozów i możliwe zagrożenia.
Do podnóża góry dotarli specjalnym samolotem. Stamtąd wyruszyli do obozu pierwszego, oddalonego od nich o ok 10 kilometrów. Tam zrobili odpoczynek, a na drugi obóz udali się następnego dnia.
Pogoda na Denali była nieoczywista – “prognozy swoje, rzeczywistość swoje” – jak wspomina pan Krzysztof. Najlepsze warunki mieli w godzinach nocnych i to wtedy najczęściej szli dalej. Pan Solecki dodał, że aby zdobyć Denali trzeba się nauczyć cierpliwości. Zarówno czekając na pogodę, jak i nawet, by przygotować posiłek. Samo zagotowanie wody w warunkach wiecznego mrozu zajmuje około godziny.
Samo wejście na szczyt również nie jest takie oczywiste. Trzeba poruszać się wahadłowo od obozu do obozu. Nie da się za jednym razem zabrać ze sobą całego sprzętu, a porzucenie czegokolwiek w obozach jest zabronione. “Pierwsze wejście było porażką, ponieważ nie udało się zdobyć szczytu”
Kiedy jednak za którymś razem wrócili z przełęczy do obozu piątego, nie mogli kontynuować wyprawy. Kilku alpinistów z innej ekipy osłabło. Pan Krzysztof, chcąc im pomóc, musiał zrezygnować ze zdobycia szczytu.
Akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem. Pan Solecki wrócił wraz z alpinistami śmigłowcem, ponieważ odmroził sobie dłonie.
Drugie rozdanie
Kiedy pan Krzysztof dostał telefon z kolejną propozycją zdobycia Denali, nie wahał się ani chwili. W czerwcu bieżącego roku nastąpiło drugie podejście. Tym razem zakończone sukcesem. Na szczycie stanęli po 13 dniach, o północy. Pogoda sprzyjała jedynie nocą, aczkolwiek słońce na Alasce o tej porze świeci całą dobę.
“Jest to sport, w którym poświęca się bardzo dużo i trzeba się liczyć, że można nie wrócić”
Pan Krzysztof uhonorował w prezentacji swojego doświadczonego kolegę, który zginął zdobywając inny szczyt podczas gdy on atakował Denali: “Poszedł w nocy na półkę skalną, nie zabezpieczył się linami i spadł”. Jest to dla nas przestroga, jak niebezpieczny to sport.
Po prezentacji obejrzeliśmy film, przedstawiający podróż samolotem na Alaskę, widoki z miasta Anchorage, przelot na miejsce startu wyprawy, ujęcia z obozów, relacje z wyprawy oraz powrót.
Zakończenie i poczęstunek
Na koniec wice wójt Wiesław Wójcik oraz przewodniczący rady gminy Grzegorz Marzec wręczyli podziękowania i upominki. Potem publiczność mogła zadawać pytania.
Dowiedzieliśmy się z nich między innymi, że na pierwsze górskie wyjazdy zaczął jeździć z żoną równo 20 lat temu. Nie planuje również zdobyć Mount Everestu, głównie ze względu na wysokie koszty.
Po części oficjalnej wszyscy zostali zaproszeni na poczęstunek, którego główną atrakcją były torty z wizerunkiem pana Krzysztofa oraz flagi Sołectwa Kocmyrzów, przygotowany przez panią Małgosię z klubu seniora.
Podziękowania za pomoc w przygotowaniu spotkania dla pani Magdalena Tańska, Senior+ w Kocmyrzowie oraz Sołectwo Kocmyrzów.